Rozmowa z Anną Makowską, prezesem Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego we Wrocławiu
- Założyła pani stowarzyszenie, wspierające osoby mobbingowane, bo sama padła pani w pracy ofiarą tej formy przemocy. Jak do tego doszło i jak skończyła się pani sprawa?
- Mój pracodawca dopuszczał się działań o znamionach mobbingu, co doprowadziło mnie do bardzo silnego rozstroju zdrowia. Niestety, były to czasy, kiedy kodeks pracy nie definiował mobbingu, a co za tym idzie nie nprzewidywał roszczeń prawnych z tego tytułu. Ponieważ krzywda, jaką doznałam, była dla mnie bardzo dotkliwa, postanowiłam pomagać tym, którzy czują się podobnie jak ja. Nie jestem „społecznikiem” z natury, więc było to dla mnie olbrzymie wyzwanie. Na szczęście spotkałam ludzi podobnych do mnie, skrzywdzonych przez mobbing, którzy chcieli pomagać innym i tak to się zaczęło.
- Stowarzyszenie działa od 13 lat. Jak dużo osób szuka u Was pomocy? W jakich branżach najczęściej pracują osoby dotknięte mobbingiem?
- W ciągu tych 13 lat liczba osób, które zgłosiły się do naszego stowarzyszenia, może być podana w tysiącach – to świadczy o skali problemu. Trudno jest jednoznacznie odpowiedzieć, gdzie to zjawisko występuje najczęściej. Mogę jedynie stwierdzić, że częściej kontaktują się z nami osoby pracujące w sferze budżetowej. Wynika to prawdopodobnie z tego, iż ludzie zatrudnieni na posadach państwowych wiążą się z taką instytucją na całe życie i odejście z niej kojarzy im się z „katastrofą życiową” – nie wyobrażają sobie przekwalifikowania i znalezienia niestabilnej pracy w sektorze prywatnym.
- A jak często ludzie mylą pracodawcę-mobbera od pracodawcy, który jest wymagający? Czy zdarza się, że pracownicy dzwonią i szukają za waszym pośrednictwem zemsty na pracodawcy, a ich sytuacja nie ma nic wspólnego z mobbingiem?
- Są ludzie, którzy mają tak zwaną postawę roszczeniową, wówczas dostrzegają wroga w każdym. Ci ludzie są mściwi i napastliwi. Ofiary mobbingu są skrzywdzone i zależy im na uwolnieniu się od mobbera i powrocie do równowagi psychicznej. Nie są w stanie dokładnie zdiagnozować zjawiska i mają w sobie dużo cierpienia – to można wyczuć w rozmowie. Dlatego też ważne jest, aby osobami pomagającymi były ofiary mobbingu, gdyż one najlepiej rozpoznają i diagnozują to zjawisko.
- Żyjemy w coraz bardziej stresujących czasach. Trudno o etat, bezrobocie wysokie. Jak Pani zdaniem zmieniają się w tym kontekście tendencje w mobbingu?
- Zewnętrzne przyczyny mobbingu – w tym rynek pracy – jak najbardziej wpływają na pojawianie się działań mobbingowych. Ich ilość rośnie, bo mobber wie, że może sobie na wiele pozwolić, gdyż pragnienie utrzymania etatu w takiej sytuacji jest bardzo silne i ofiara godzi się na takie traktowanie, czasami aż do całkowitego załamania psychicznego.
- Na ile w konfliktach pracy, wynikających z mobbingu, jest miejsce na mediację między pracodawcą a pracownikiem?
- Wydaje mi się, że głównie w zakresie odszkodowawczym, gdyż mówimy tu o bezzasadnej krzywdzie, której doznaje ofiara.
- Gdzie najlepiej szukać pomocy? W sądzie, w inspekcji pracy, w stowarzyszeniach?
- Pierwszą instancją jest na pewno stowarzyszenie, bo tam najczęściej pada pytanie: czy jest to mobbing? Stowarzyszenie pomaga podźwignąć się z traumy i wspiera ofiarę w terapii. Pomaga też wybrać najlepszą drogę postępowania. To nie znaczy, że sąd pracy i PIP nie są odpowiednimi instytucjami do tego typu spraw – ale tam już trzeba być przygotowanym do udowodnienia mobbingu.
Rozm. Katarzyna Zalas-Kamińska