Jeśli już musisz odejść, postaraj się, aby twoje odejście było kosztowne dla pracodawcy!

LIST: Jestem urzędniczką z wieloletnim stażem pracy. Wczoraj wzięłam urlop i złożyłam wymówienie z pracy. Nie wytrzymałam nerwowo zachowania mojego bezpośredniego przełożonego. W pracy, jako swoją zastępczynię obarczał mnie mnóstwem obowiązków. W przypadku kontroli za całość odpowiadałam ja, sukcesy należały do niego. Wysłuchiwał moich pomysłów i przedstawiał je jako swoje. Często podnosił głos, bez wysłuchania moich argumentów. Właściwie nie wykonywał w ogóle swoich obowiązków służbowych, czas pracy spędzał na grach komputerowych w swoim pokoju i tzw. pilnowaniu stołka, kto, gdzie, z kim, roznosił plotki. Od pracy byłam ja. Zmuszał mnie do różnych rzeczy, wszelki sprzeciw kończył się jego krzykiem, że mnie zwolni. Jeżeli chodzi o kwalifikacje, to ja je wielokrotnie podnosiłam / 3 studia podyplomowe/, on żałował na to czasu i pieniędzy. Moja skarga do jego przełożonego skończyła się tym, że zaczął mnie szykanować, śledzić, podejrzewać – nie wiem o co. Złożyłam wymówienie, wcześniej po kolejnej scysji udałam się do lekarza, biorę tabletki uspokajające, siedzę w domu. Co jakiś czas płaczę i zastanawiam się, co właściwie mogłam zrobić, czy miałam jakąś szansę?”

PORADA. Mamy tu do czynienia z kolejnym przykładem kierownika-pasożyta. Swoje obowiązki zrzuca na swojego zastępcę, który mu służy za konia roboczego. Bez żenady przywłaszcza sobie cudze pomysły i efekty pracy, zawsze jest pierwszy do nagrody za cudzą pracę, z talentem umie ułożyć sobie stosunki ze swoimi przełożonymi, którzy z kolei są ślepi i głusi na jego niegodziwości. Wszyscy dookoła doskonale zdają sobie sprawę, kim jest taki kierownik, tylko jego przełożony jest nim zauroczony i go broni (a zwykle jest to jakiś obustronnie korzystny układ). Zdarzają się ludzie, którzy mają wybitny talent do układania sobie bezpiecznych warunków, do tego, aby pasożytować na pracy innych. Sytuacja zastępcy takiego kierownika jest, niestety, nie do pozazdroszczenia. Ma on do wyboru tylko dwa wyjścia: albo tkwić na swym stanowisku za cenę upokorzenia i wykorzystywania, albo odejść. Na awans liczyć nie może, ponieważ wczepiony w niego pasożyt zrobi wszystko, aby go nie puścić. A na ratunek z wyższego poziomu władzy też nie ma szans. Niewiele pomoże walka o zakres obowiązków, ponieważ odpowiedzialność za kierowany dział jest wspólna. Pozostaje odejście, najlepiej w ogóle z firmy lub przynajmniej do innego działu, jak najdalej od kierownika-pasożyta. Ale, jeśli musi nastąpić odejście z firmy, to ono nie powinno być tak ciche i ustępliwe, jak w cytowanym liście. Dla osiągnięcia przynajmniej minimum rekompensaty za wykorzystywanie i dla dobra kolejnych współpracowników kierownika-pasożyta trzeba zadbać o to, by odejście z pracy było dla pracodawcy kosztowne. Nie miej skrupułów, nie robisz tego z żądzy zemsty. Takie jest twoje prawo, a nawet obowiązek wobec twoich następców. Trzeba zawczasu zbierać dowody na mobbing i nadużycia pracodawcy wobec siebie, a odchodząc, zawalczyć o należne odszkodowanie. Proces sądowy o odszkodowanie za mobbing będzie zasłużoną karą dla pracodawcy za tolerowanie pasożytnictwa kierowników. Każdemu pracodawcy zależy na dobrej opinii na rynku pracy. Jeśli kosztowne odejścia z powodu hołubionego pasożyta będą się powtarzać, to musi kiedyś nastąpić opamiętanie naczelnego kierownictwa. Ciche, bezkonfliktowe ustąpienie, jak to uczyniła nasza korespondentka, jest sprzeczne nie tylko z jej interesem, ale także z interesem społecznym.

Poradził: Tadeusz Stalewski