LIST: Na początku było normalnie, ale teraz wydaje mi się, że od dłuższego czasu (około 2 lat) niszczona jestem psychicznie przez swojego szefa. Nie dotyczy to tylko mnie, ale całego naszego działu. Jesteśmy zastraszani słowami: „Na wasze miejsce jest kilkadziesiąt osób chętnych” „Jak nie możecie wyrobić się z pracą, to zawsze można poszukać innej – rynek pracy czeka” itd. Karani jesteśmy upomnieniami, które dla kierownika stanowią „podkładkę” do swojej obrony w razie kontroli. Ilość pracy nałożonej na poszczególnego pracownika jest tak ogromny, że siedząc nawet i 24 godziny w pracy przez 5 dni nie bylibyśmy w stanie „dogodzić” swojemu kierownictwu. Przy czym zawsze zaznaczane jest, każde nasze zostanie po godzinie, słowami: „Pracować po godzinach nie można, no ale, jeśli się nie wyrabiacie, to daję wam słowne pozwolenie na zostanie”. Praca przydzielana każdemu z nas przerasta nas. Powinna być ona podzielona przynajmniej na 2 osoby. Osoby zatrudnione na 3/4 etatu pracują po 8 godzin i dłużej i jest to dla naszego kierownictwa zupełnie normalne. Zebrania działu robione są 3-4 razy w tygodniu. Trwają min. 30 minut. Na zebraniach mówi się „wszystkim i o niczym” nie ma konkretnych wskazówek, czy też problemów. Każde zebranie to negowanie naszej postawy i wykonywanej pracy. Zawsze jest źle, a nasza Pani Kierownik stwierdza, że „czas przez palce nam ucieka” lub „przestanę wam już matkować, to koniec mojej dobroci dla was”, lub ” w ogóle nie umiecie zorganizować sobie pracy”. Jesteśmy bezradni. Wiem, że jest nas kilkoro, ale każdy jest zastraszony, bo z jednej strony wie, że się nie wyrabia z pracą (nie ze swojego lenistwa, ale z namiaru pracy), a z drugiej strony próbujemy, dać z siebie wszystko i ciągle jest źle i jesteśmy do niczego.
PORADA: Ten list i bardzo, bardzo wiele innych o podobnej treści, jakie otrzymujemy, opisuje absurdy gospodarki rynkowej w Polsce: po jednej stronie jest trzymilionowa rzesza bezrobotnych, których społeczeństwo musi żywić, po drugiej zaś – jest zabijanie ludzi pracą ponad ich siły i stosowanie pracy niewolniczej, za którą nie płaci im się wynagrodzenia. Żadne państwo nie jest państwem prawa, jeśli utrzymuje się w nim masowe bezrobocie. Po prawie do życia prawo do pracy jest drugim co do ważności praw człowieka. Jeśli zdolny do pracy i mający kwalifikacje człowiek nie znajduje dla siebie zatrudnienia, to prawo do pracy jest złamane, a wszystkie inne tzw. prawa i wolności są dla niego jedynie jałową abstrakcją, zaś państwo, w którym to się dzieje, nie jest państwem prawa. Nawet prawo do odszkodowania za stosowanie mobbingu jest abstrakcją, ponieważ w warunkach wielkiego bezrobocia niewiele ofiar prześladowania w pracy ma odwagę i siłę sądzić się z pracodawcą, który w każdej chwili może znaleźć wiele pretekstów do tego, by zgodnie z prawem zwolnić niewygodnego dla siebie pracownika.
W opisanym przypadku pracodawca swoją pazernością stworzył klimat moralny zwalniający pracowników z odpowiedzialności za rzetelność i staranność w wykonywaniu pracy. Jeśli zadania zostały ustalone na poziomie całkowicie nierealnym, to wówczas każdy poziom wykonania jest jednakowo zły i niesatysfakcjonujący pracodawcę. W takiej sytuacji po co się wysilać, po co dużo i dobrze pracować, skoro i tak to nie zadowoli pracodawcę. Pracownik, niezależnie od tego, jak dużo i dobrze będzie pracował, zawsze zostanie zganiony i ukarany, zawsze będzie miał poczucie, że pracuje poniżej oczekiwań pracodawcy. Jest to jaskrawy błąd w sztuce kierowania ludźmi. Nikt nie jest w stanie w dłuższym okresie pracować wydajnie bez poczucia sukcesu, bez uznania ze strony przełożonego. Stawianie wygórowanych, nieosiągalnych celów pracy jest antymotywacyjne. Za niewywiązywanie się z nałożonych zadań przełożony musi karać podwładnego. Kary stosowane w nadmiarze dewaluują się. Każdy pracownik wręcz powinien zadbać o to, by zostać ukaranym. Co w takiej sytuacji mogą uczynić pracownicy, jak mogą się bronić? Przede wszystkim trzeba mieć świadomość, że u pracodawcy, który wykorzystuje i nie szanuje swoich pracowników stosunki pracy nie mogą być oparte na współpracy, lecz na konflikcie i ukrytej walce. Im pracownik będzie bardziej starał się dobrze pracować, tym więcej na tym straci, tym bardziej zostanie wykorzystany, i odwrotnie. Jeśli ktoś zlekceważy tę prawdę, to napracuje się ciężko, a później zostanie wykorzystany albo zwolniony z pracy, bo już przestał być potrzebny pracodawcy. Niech więc nie skarży się z tego powodu, ponieważ sam sobie jest winien. Istotą konfliktu jest szkodzenie drugiej stronie. W każdej pracy można zaszkodzić pracodawcy bardzo skutecznie, ale trzeba to robić sprytnie, tzn. w taki sposób, aby nie narazić się na konsekwencje prawne z jego strony. Pracownicy mogą bronić się bardzo skutecznie pod warunkiem, że zachowają solidarność między sobą. Powinni przede wszystkim sami ustalić normy wydajności pracy na takim poziomie, który ich, a nie pracodawcę będzie satysfakcjonował (ten ostatni zawsze będzie niezadowolony). Powinni ukrywać swoje możliwości pracy, stwarzając sobie rezerwę na wypadek, gdy trzeba pójść z pracodawcą na ustępstwo i pracować więcej. Zachować bierność i obojętność wobec pracy i interesów firmy. Przesadnie mówić o występujących trudnościach w pracy i werbalnie wyolbrzymiać włożony wysiłek. Polecenia i instrukcje przełożonych wykonywać nadzwyczaj skrupulatnie, zmniejszając w ten sposób wydajność i jakość pracy. W każdej sprawie prosić przełożonego o wskazówki i decyzje. Unikać konfliktów z przełożonym. Strategia biernego oporu, bo o takiej tu mówimy, jest od wieków wypróbowaną metodą przetrwania w sytuacji przymusu, wyzysku i poniżenia człowieka. Stosowana w dłuższym okresie jest ona bardziej kosztowna i dotkliwa dla pracodawcy niż dla pracowników. Trzeba uodpornić się psychicznie na chamstwo i grubiaństwo przełożonych, starając się o to, by tego typu ich zachowania nie były skuteczne. Żadna agresja nie może być nagrodzona, również agresja władzy. Zastosowanie strategii biernego oporu i obserwowanie, jak pracodawca nie radzi sobie z sytuacją, daje co prawda gorzką satysfakcję, ale jednak zwiększa psychiczną odporność na mobbing, ponieważ pracowników będzie kosztować mniej wysiłku w pracy. W historii nigdy praca niewolnicza nie była wydajna i to jest najlepszy dowód na to, że można skutecznie i z pożytkiem dla siebie stosować strategię biernego oporu. Nie dać się rozbić i podzielić, udzielać sobie wzajemnie wsparcia moralnego. Nie uprawiać „bohaterstwa” w postaci indywidualnej otwartej walki z pracodawcą, jak np. „pyskówki”, odmawianie wykonania poleceń itp., bo to jest nieskuteczne. W solidarnym zespole łatwiej jest obronić się przed zwolnieniem z pracy, ponieważ wszystkich nie zwolnią. Wielkie ruchy kadrowe są kosztowne dla pracodawcy. Pracodawca, który nie szanuje i wykorzystuje pracowników, powoli zarabia na swoje bankructwo, ponieważ inni pracodawcy, inwestujący w ludzi, zyskają nad nim przewagę konkurencyjną na ryku i go pogrzebią. Nie trzeba przedłużać agonii wyzyskującej firmy, trzeba sprytnie pracodawcy dać jak najmniej, wyciągnąć od niego jak najwięcej i szukać pracy, gdzie indziej. Każde inne postępowanie jest po prostu indolencją umysłową i działaniem na własną szkodę. Takie są reguły gospodarki rynkowej. Pracodawcy muszą przekonać się na własnej skórze, że nadużywanie swojej uprzywilejowanej pozycji na rynku pracy, który w Polsce jest rynkiem pracodawcy, drogo kosztuje. Praca ponadludzka, wymuszona terrorem przez zastraszenie pracowników zwolnieniem ich, nie jest efektywna i prowadzi do bankructwa, a nie do ekspansji i zysku.
Poradził: Tadeusz Stalewski